Platformy i Gigi - nowa ekonomia światowa. Czy nauczymy się pracować jako freelancerzy?
W dzisiejszym felietonie zajmuję się ekonomią platform. Platform używamy wszyscy nie do końca zdając sobie sprawę z tego, że one w ogóle istnieją. A już bardzo rzadko wiemy, że za platformami stoi jeszcze ekonomia gigów, która z pracowników tworzy samozatrudnionych i daje małopłatną pracę masom.
Co to jest ekonomia platform i ekonomia gigów, jakie niosą one zagrożenia a może szanse?
Zapraszam na film
Felieton dostępny jest również jako podcast na Spotify
Transkrypt filmu
Dzień dobry.
Tu Listek Elf ze Stuttgartu.
Wszyscy z nas słyszeli o Allegro, Amazonie, eBayu, Uberze, Bolcie, Airbnb, booking.
com, Liefrando i innych podobnych przedsiębiorstwach.
Chętnie z nich korzystamy, przynajmniej część z nas.
Ale nie do końca uświadamiamy sobie, że wszystkie one są przedstawicielami tak zwanej ekonomii platform.
Ekonomia platform to nowy model biznesowy polegający na powiązaniu klienta z
dostawcą usługi albo towaru.
Platformy same nic nie produkują, nie świadczą też żadnych usług.
Pobierają tylko prowizję za to, że klient znajdzie swojego dostawcę a dostawca znajdzie swojego klienta.
Dzisiaj o tym dlaczego ekonomia platform wydaje się być modelem biznesowym przyszłości i o tym w jaki sposób wpłynie ona na sytuację usługodawców i zmieni sposób w jaki w niedalekiej przyszłości będziemy pracować.
Dzisiaj o ekonomii platform.
Listek Elf ze Stuttgartu.
Zapraszam na film.
A więc mamy rozmaite rodzaje platform.
Po pierwsze te, które sprzedają fizyczne towary Amazon, Allegro, eBay.
Potem te, które sprzedają towary w postaci elektronicznej na przykład Apple Store z
apkami na iPhona, albo wszelakiej maści księgarnie internetowe z e-bookami.
Do tego te, które oferują możliwości transportu, tak ludzi jak i towarów albo
jedzenia - Uber, Bolt albo Lieferando.
Bardzo znane i powszechnie używane są firmy
hotelarskie Airbnb albo booking.
com, które jak wiadomo nie posiadają ani jednego
hotelu.
I mamy jeszcze platformy dla freelancerów takie jak Fiverr, gdzie można
znaleźć usługi praktycznie w każdym zakresie.
Nowe platformy powstają,
rozwijają się i wygląda na to, że ten model biznesowy będzie w przyszłości
modelem wiodącym.
Krytycy platform mówią, że powodują one niebezpieczne społecznie
przesunięcie sposobu w jaki pracujemy od bezpiecznej pracy na etacie do pracy freelancera samozatrudnionego.
Teoria mówi, że w sumie to jest fajnie, ponieważ
pracujesz tylko wtedy kiedy ci się chce pracować, jak ci się nie chce albo nie możesz to nie pracujesz.
Niestety większość z tych zajęć w postaci pracy
na żądanie work on demand jest stosunkowo niskopłatna.
Co powoduje, że samozatrudnieni pracownicy muszą i tak bardzo bardzo dużo pracować.
Do tego stopnia, że stają się praktycznie niewolnikami platformy, dla której
wykonują usługi.
A Platforma w gruncie rzeczy często zarabia na tej usłudze
więcej niż sam pracownik.
Marże platform wynoszą do 25%.
Dlatego z pojęciem
ekonomia platform najczęściej wymienia się drugie pojęcie Gig Economy czyli
po polsku ekonomia występów albo druga wersja ekonomia gigów.
Niewątpliwie jest to model gospodarczy, w
którym pracownicy nie pracują na etacie tylko podejmują się krótkotrwałych
tymczasowych niezależnych od siebie zadań, które przyniosą im jakiś dochód.
Gig to po angielsku przede wszystkim koncern muzyczny.
Dlatego ekonomia gigów
nawiązuje właśnie do muzyków, którym płaci się za koncert.
Coraz więcej osób
sądzi, że ekonomia gigów to model pracy przyszłości, w momencie, w którym już nie
będzie pracy dla nas wszystkich, ponieważ większość z nas zostanie zastąpiona
przez roboty albo sztuczną inteligencję.
Krytycy ekonomii platform i ekonomii
gigów mówią o tym, że generują one nową klasę samozatrudnionych, słabo
zarabiających ludzi, którzy nie mają ubezpieczenia społecznego oraz
stabilności i bezpieczeństwa zatrudnienia.
Jeśli to dotyczy tylko
małej części społeczeństwa to może być, ale jeśli będzie to dotyczyło większości
z nas wtedy pojawi się problem.
Platformy przenoszą odpowiedzialność i
koszty wykonania usługi praktycznie w całości na podwykonawcę.
W związku z tym
nie ponoszą żadnego ryzyka biznesowego.
Inwestycja w stworzenie platformy i w
utrzymanie tej platformy jest bardzo bardzo mała.
Głównym problemem, z którym
borykają się twórcy platform jest ich wielkość.
Pplatforma żeby miała sens musi
być duża albo bardzo duża.
Dopiero wtedy będzie atrakcyjna dla klientów.
Ale jeżeli stoją za tobą duże pieniądze, które jak wiadomo w dzisiejszych czasach
można znaleźć na przysłowiowej ulicy, to marketing i popularyzacja nowej
platformy nie jest rzeczą skomplikowaną.
Tak czy owak samo Światowe Forum
Ekonomiczne Davos w swoich filmach, które można znaleźć na YouTubie zachęca do
pracy w formie gigów i udowadnia, że tego typu praca jest znana od setek lat.
Tak pracowali
na przykład od dawna najemni żołnierze albo samuraje Ronini.
W sumie to zależy,
z którego kąta się na to wszystko spojrzy.
Z jednej strony wiadomo, że
kierowcy uberów czy przewożący w Lieferando pizzę są ludźmi, którzy mało
zarabiają i muszą się naprawdę, naprawdę napracować i poświęcić masę czasu w tym
swojego własnego czasu na to, żeby zarobić.
Z drugiej strony widzimy
cyfrowych nomadów, młodych ludzi, którzy siedzą gdzieś w ciepłych krajach,
najchętniej na Bali i tam ze swoim laptopikiem przy napoju z mango pod
przysłowiową palmą wykonują pracę, za którą zarabiają taki majątek, że stać ich
na utrzymanie się na Bali i prowadzenie luzackiego trybu życia.
Niestety nie
oszukujmy się.
Większość ludzi, którzy tam siedzą na Bali pod tą palemką to nie są
freelancerzy z Fiverra, którzy za przysłowiowe 3,50 napiszą tekst albo
zaprojektują logo na wizytówkę.
To są ludzie, którzy wyjeżdżając na Bali mieli
zapewniony kontrakt na rok, dwa, trzy lata.
Którzy wykorzystali swój moment i w
czasach powszechnych homeofficów udało uzgodnić im się z pracodawcą taki a nie
inny model pracy.
Ale nie oszukujmy się, tych cyfrowych nomadów wcale nie jest
tak dużo.
Zresztą wydaje się, że część z nich tylko udaje bycie cyfrowym nomadem
a tak naprawdę spędza na Bali wakacje całoroczne za pieniądze rodziców.
Wracając do prawdziwych freelancerów i do Światowego Forum Ekonomicznego, które
zachęca do freelancowania i do Gig Economy.
Być może rzeczywiście tak
będzie jak już nie będzie dla nas pracy i wszyscy będziemy na gwarantowanym
dochodzie obywatelskim, który będzie nam wystarczał na jedzenie i dach nad głową.
W momencie kiedy będziemy chcieli sobie coś nowego kupić, to wtedy trzeba będzie
trochę popracować i stosując gig ekonomię, podjąć tymczasową pracę
dorywczą.
I dlatego ale nie tylko dlatego ekonomia platform będzie się rozwijała.
Głównie dlatego, że dla Platformy pracownik pracujący w modelu Gig jest
bardziej wydajny.
Jemu płaci się tylko za czas kiedy pracuje a nie za przerwy.
Na
przykład kierowca Ubera zarabia tylko za czas kiedy jedzie, a nie za czas kiedy
czeka na następne zlecenie.
Wszystkie koszty - koszty samochodu, koszty komputera,
koszty łącza internetowego a także koszty szkolenia jeśli takie jest
potrzebne, wszystko to jest przerzucone na naszego gig pracownika, który nie
dość że do tego nie ma urlopu, to jeszcze ponosi ryzyko, na przykład
rezygnacji z usługi przez klienta.
Niektórzy mówią nawet, że są to zwyczaje
feudalne i jest to wage theft czyli okradanie pracowników z wynagrodzenia.
Zresztą platformy wykorzystują i będą wykorzystywać te feudalne zasady i tak
bardzo jak tylko można.
Przykładem tutaj może być platforma Deliveroo, która
do 2017 roku płaciła pracownikom za godzinę 6, 7 funtów a w 2017 zmieniła to
na opłaty za dostarczenie 3,75 do 4,50 funta.
A stawka godzinowa nie była już
gwarantowana.
W 2018 zmieniono stawki na zależne od odległości.
A od 2019 już do
końca nie wiadomo ile na takiej dostawie można zarobić.
Firma przestała publikować
stawki minimalne.
Wszystko to pokazuje, że my zachodnie społeczeństwa powoli
tracimy zdobycze kapitalizmu, zdobycze sukcesu powojennego, zdobycze społecznego
państwa opiekuńczego.
A jeśli do tego dodamy, że system oceny społecznej, który
traktujemy jako przejaw państwa totalitarnego i który tylko w Chinach
może zaistnieć a u nas na pewno nie.
Ten system przecież jest już na platformach
dostępny.
Na Fiverze oceniasz usługodawcę, na Airbnb też.
A usługodawca
ze słabą oceną społeczną nie ma szans.
Także ocena społeczna już istnieje.
Czy
platformy stosują metody totalitarne względem swoich pracowników czy raczej
jest to feudalizm? A może wymieszanie jednego i drugiego? Jakby nie patrzeć
rynek tych usług, szczególnie drobnych usług dostępnych na Fiverze - tu napisać
teks, tu namalować obrazek, tu zaprogramować coś krótkiego bardzo
szybko zostanie zastąpiony przez sztuczną inteligencję.
Usługi tego typu
będą automatyczne.
Ludzie przestaną być potrzebni.
Zresztą to samo z jedzeniem.
Pierwsze automatyczne pizzerie, gdzie robot produkuje pizzę i pakuje do
pudełka gotowego do dostarczenia są już rzeczywistością.
Jeden taki robot potrafi
wyprodukować 80 pizz na godzinę.
I jak tak dalej pójdzie to nawet gigów nie
będzie.
Nawet jeśli będziesz chciał pracować w Gig Economy to nie będzie
dla ciebie pracy.
Tylko klienci mogliby powiedzieć - nie.
Będziemy używać
tradycyjnych sklepów, tradycyjnych usług i sami będziemy jeździć po pizzę do
okolicznej pizzerii.
Ale wygląda na to, że tak też nie będzie.
Tym bardziej, że i tu
przykład ze Stanów Zjednoczonych - duże sieci sklepów powoli będą swoje sklepy
zamykać.
Dlaczego? A no dlatego choćby, że w Stanach Zjednoczonych staje się
popularny shoplifting albo looting czyli grabież sklepów.
Ludzie skrzykują się na
mediach społecznościowych i pod jakimś nośnym hasłem całą ekipą wybierają się,
żeby obrabować sklep Nike, Apple albo którejś z kapitalistycznych sieci.
Bo
przecież oni są i tak ubezpieczeni a nam się należy.
chociażby za to, że marże są za wysokie.
Albo za to, że przedsiębiorstwa zatruwają klimat.
Albo, że wykorzystują zbyt tanią pracę w Bangladeszu.
Albo w ramach reparacji za czas niewolnictwa.
Powodów znajdzie się multum.
A jeśli do tego dodać coraz popularniejszą dekriminalizację drobnych kradzieży, to jesteśmy na prostej drodze do likwidacji handlu stacjonarnego.
Ale nie tylko to.
Inflacja przyniosła wzrastające czynsze wynajmu lokali usługowych.
Tu w Niemczech widać to również doskonale.
Sieci handlowe ogłaszają upadłość.
Upadła na przykład Galeria Kaufhof.
129 sklepów w całych Niemczech. 1/3 z nich musi zostać na stałe zamknięta.
Tak zadecydował syndyk.
Tymczasem handel onlinenowy, platformowy rośnie w siłę. w Niemczech Amazon, który posiada tutaj około 50% całego handlu internetowego właśnie ogłosił, że będzie rozbudowywał ofertę własnych marek.
I już teraz pojawiły się na Amazonie artykuły pierwszej potrzeby do sprzedaży wysyłkowej.
Na Amazonie w tej chwili można kupić papier toaletowy, maszynki do golenia, mydło i tego typu rzeczy.
Ilość produktów pod marką Amazona wzrosła od początku roku 2023 o prawie 500 procent.
Da się tak zrobić, ponieważ Amazon rozbudował w ciągu ostatnich lat własną sieć dostaw.
Jeśli zamawiam na przykład nożyki do golenia, to one są dostarczone i wrzucone do mojej skrzynki pocztowej, a papier toaletowy leży przed drzwiami domu.
Fakt, że trzeba za to zapłacić 90 euro rocznej opłaty Prime.
Ale konkurenci na przykład Aldi dostarcza od 50 euro za darmo.
A Rewe za zakupy w wysokości 120 euro dolicza jeszcze dodatkowe 5 euro.
Niestety wydaje się, że konkurencja Amazona tutaj na rynku niemieckim nie zrozumiała na czym wszystko to polega.
A do tego zagrożenie jest często ignorowane.
Na przykład przedstawiciele Rossmanna powiedzieli, że to że Amazon oferuje towary pierwszej potrzeby online, nie ma dla nich większego znaczenia.
Ludzie zawsze przychodzili do Rossmana kupować i będą przychodzić kupować.
A już niejeden próbował podkopać pozycję Rossmanna i nikomu się nie udało.
Ech managerowie Rossmanna.
Czy wy wiecie jak bardzo się mylicie? Czy wy zauważyliście, że czasy się zmieniają? Czy wiecie co to jest ekonomia platform i ekonomia gigów?
Czy oglądaliście mój film? Listek Elf ze Stuttgartu.
Pozdrawiam.
Odezwę się jeszcze.
Cześć [Muzyka]